Kiedy byłam mała omijałam kompot wigilijny szerokim łukiem. Pachniał i smakował dymem za sprawą suszonych polskich dymnych śliwek. Kiedy przejęłam robienie części wigilijnych potraw, zmodyfikowałam kompot, który stał się teraz ulubionym przez wszystkich członków rodziny.
Kompot z suszu (morele, śliwki, jabłka i gruszki w równych proporcjach)
- suszone morele
- suszone śliwki kalifornijskie
- suszone jabłka (takie puchate bez skórki)
- suszone jabłka (takie suszone domowo w piekarniku ze skórką)
- suszone gruszki
- kilka suszonych fig
- laska cynamonu ok 6-8cm
- kilka goździków
- 1 pomarańcza
też wczoraj ugotowałam cały gar bo bardzo lubimy :)
OdpowiedzUsuńteż lubię kompot z suszu! bez niego to nie te same święta.
OdpowiedzUsuńKompot z suszu jest jedyny w swoim rodzaju, w sumie czemu nie robimy go częściej? Czyżby tak jak karp, smakował tylko w Boże Narodzenie?
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak właśnie jest - tylko w Boże Narodzenie smakuje właściwie, a pomarańcz i trochę cytryny czyni go doskonałym. M.
OdpowiedzUsuńW moim domu nie ma świąt bez kompotu z suszu :)
OdpowiedzUsuń