Należymy do rodziny śledziowych :) Lubimy śledzie w każdej chyba postaci. Na Wigilię serwuję ich często kilka rodzajów, poza klasycznymi w oleju, śmietanie itp są zawsze obowiązkowo te po japońsku. Skąd nazwa, nie wiem, ale ją stosuję.
Śledzie po japońsku
- tacka śledzi w oleju a'la matias
- 2 szalotki
- 1 jabłko
- 1 łyżka kaparów
- 1 łyżka suszonej żurawiny
- 2 łyżki majonezu
- 3-4 łyżki śmietany 12%
- 1 łyżka łagodnego keczupu
Śledzie należy odsączyć z nadmiaru oleju i pokroić na dwucentymetrowej szerokości dzwonka. Szalotki drobniutko siekamy, jabłko obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. W kubeczku należy wymieszać majonez, śmietanę i keczup, można doprawić jeśli ktoś ma życzenie.
Śledzie układam na półmisku, posypuję szalotkami, następnie wykładam jabłka, polewam sosem a na wierzchu posypuje kaparami i suszoną żurawiną.
Przepiękne te śledzie - jak kwiat!
OdpowiedzUsuńI na pewno pyszne! M.
Lubię śledziki, ale po japońsku jeszcze nie jadłam... A podobno to jedne z popularniejszych! ;)
OdpowiedzUsuńO! Ja też śledziowa! Bardzo fajnie brzmią te śledziki. Zrobię na święta:)
OdpowiedzUsuńwiesz, że ja śledziowa jakoś specjalnie nie jestem, ale na te bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie śledziowe sałatki :-)
OdpowiedzUsuńWyglądają przepysznie, dla mnie śledzik po japońsku to śledzik z sałatką jarzynową, jajkiem na twardo i cebulką - obowiązkowa zakąska PRL-u. Ten Twój jest piękny!
OdpowiedzUsuń