Ostatnio Bartuś ma fazę na galaretkę. Najlepiej zieloną, czyli agrestową z bananem. Postanowiłam mu trochę odmienić te monotonną, powtarzaną od ponad tygodnia galaretkę.
azja
(6)
Boże Narodzenie
(28)
ciasta i ciasteczka
(73)
desery
(34)
dodatki
(38)
drób
(108)
dynia
(2)
grill
(27)
grzyby
(11)
inne
(39)
jajka
(38)
kluski makarony
(60)
lody
(7)
mięso
(55)
muffiny
(13)
owoce morza
(14)
pasty
(16)
pieczywo
(27)
pierogi
(8)
piknik
(11)
pizza
(20)
placki i nalesniki
(26)
przekąski
(28)
przetwory
(35)
ryby
(54)
ryż
(2)
sałatki
(31)
strączkowe
(7)
sushi
(4)
śledzie
(11)
śniadanie
(43)
tarty
(14)
tort
(16)
tortille
(14)
tost
(7)
warsztaty
(1)
warzywa
(42)
wege
(19)
Wielkanoc
(34)
zapiekanki
(35)
zioła
(6)
zupy
(23)
niby zwykłe galaretki a proszę, jak ładnie wygląda całość!
OdpowiedzUsuńBardzo elegancko się prezentuje! :) I co Bartuś na to...? ;>
OdpowiedzUsuńA Bartuś na to "a gdzie banan?" ale oczywiście że pochłonął migiem :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne - to wspomnienie z lat odległych...te kolory!! nie dziwię się Bartusiowi. M.
OdpowiedzUsuńMój Tymek też uwielbia galaretkę i z takiego deseru na pewno by się ucieszył :) Muszę zrobić taką wariację :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam galaretki, z chęcią bym spałaszowała:)
OdpowiedzUsuńsuper pomysl! :)
OdpowiedzUsuńjakie kolory!:)
OdpowiedzUsuńK. uwielbia galaretki ;)
U nas tyko ja uwielbiam galaretki, najlepiej czerwone i to zmalinami albo truskawkami;)
OdpowiedzUsuńAle taką Twoją też bym sobie teraz zjadła...oj zjadłabym;)
Śliczny deser i pięknie podany. U mnie niestety galaretki nie mają 'brania':( mojej Zuzi nie odpowiada konsystencja ani budyniu, ani kisielu, ani galaretki:(
OdpowiedzUsuń