Za namową Hafiji, znanej jak się okazało już ponad dekadę (!), postanowiłam rozpocząć na nowo przygodę z blogowaniem :)
Postaram się nie pisać głupot jak "sławna" Isabel której to mądrości życiowe dzisiaj zobaczyłam (!?), ani nie zanudzać czytelników ( o ile takowi się trafią przypadkiem).
Pewnie wrzucę co jakiś czas kilka linijek literek i może jakieś zdjęcie mojej pseudotwórczości, głownie takiej co to każdy przedszkolak jest w stanie zrobić lepiej ode mnie :)
trzy... dwa... jeden... zero.... start....
zaczynamy :)
Pojechaliśmy dzisiaj całą rodziną - czyli ja, mój "książę" małżonek i pacholę oraz dziadkowie na spacer na stare miasto :)
W zamyśle wszystko miało być zgrane czasowo tak, że po spacerku i po obiadku, będzie już ciemno i będą się paliły wszystkie światełka na trakcie królewskim, ale jak to z zaplanowanymi rzeczami bywa... wszystko wyszło nam szybciej.
Szybciej dojechaliśmy, szybciej obejrzeliśmy jarmark bożonarodzeniowy (oscypki na ciepło z żurawiną - pycha (!!), marakasy drewniane dla dziecka - bezcenne - zajęcie na długie godziny), potem cudem dostaliśmy stolik i szybciej zjedliśmy niż zakładaliśmy. Kelner jakiś chyba nadgorliwy albo na medal superkelnera pracował - obskakiwał nas jak rodzinę królewską i wszystko na stole pojawiało się w sekundkę niemal, i po niecałej godzince wyszliśmy... i co?..... widno było!!
I tak, mimo zimnicy koszmarnej drałowaliśmy z wózkiem na trasie pl. Zamkowy - pomnik Kopernika.... aż zaczęło się lekko szaro robić i w końcu o 16 światełka rozbłysły.... warto było marznąć :):)
Gratuluję pierwszego posta :) Jeszcze dałam radę wyrzucić Małżona z jego kompa i wpaść powitać Cię w blogowych pieleszach :D
OdpowiedzUsuń