Mały dodatek na imprezkę, jako jedna z wielu przystawek, jako kęsik na piknik, lub przegryzka przy filmie. Śliwki suszone zapiekane w bekonie. Mogą być też oczywiście w dobrej szynce, ale akurat zużyłam do szparagów.
Śliwki w boczku
- opakowanie cieniutko pokrojonego wędzonego boczku
- śliwki suszone kalifornijskie
- wykałaczki
moja siostra kiedyś często je robiła, bardzo mi smakowały dzięki za przypomnienie musze też zrobić:)
OdpowiedzUsuńniebanalnie imprezowe.
OdpowiedzUsuńSpotkałam się z nimi kiedyś w knajpce jako zakąska i rzeczywiście były rewelacyjne. Teraz też zrobię takie w domu :-)
OdpowiedzUsuńJa znam je jako szczególnie popularne kąski na weselach ;-) Niebanalne połączenie smaków, proste i efektowne...
OdpowiedzUsuńPysznie! A gdzie kupiłaś pak choi? Ja jej jeszcze nigdy nie widziałam...
OdpowiedzUsuńW sklepie właścicieli gospodarstwa rolnego Majlert na Marywilskiej w Warszawie
OdpowiedzUsuńtakie coś jadłam po raz pierwszy w Serbii - śliwki były nadziewane kajmakiem (taki ser biały, lekko słonawy, trochę podobny do fety) i owinięte boczkiem, zapiekane na ruszcie. Boskie. Potem robiłam w domu - zamiast kajmaku używałam właśnie fety. Potem jadłam w Polsce już takie jak u Ciebie, bez nadzienia. To jest jedna wielka pyszota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
mała rzecz a jaka przepyszna :)
OdpowiedzUsuńdawno ich nie robiłam, dzięki za przypomnienie
OdpowiedzUsuńBaaardzo pyszne - wszystkim bardzo smakowało. Pamiętam to jedzonko z prywatek przed laty.... M.
OdpowiedzUsuńJadłam w sobotę na wieczorze panieńskim koleżanki ;) Potwierdzam, że są rewelacyjne. Godne pochwały i powtórzenia wielokrotnego ;)))
OdpowiedzUsuńMniam, już mam na nie ochotę!