Macie czasem na coś ochotę tak ogromną, że już teraz natychmiast musicie to zrobić, zjeść, zobaczyć? Ja mam tak czasami. Jestem typem niecierpliwym. Kiedy kupię farbę z zamiarem, że pomaluję w kolejny weekend to 9 na 10 przypadków otworzę farbę zaraz po powrocie do domu i zacznę malować.... bo nie ma na co czekać. Tym razem jednak się pohamowałam i malowanie ma się odbyć zgodnie z planem. Strasznie trudno wybrać kolor farby. Wzorników bez liku, każdy kolor w milionie odcieni. Wybieram z jednej tonacji a mojego "beżu" jest 12 wersji! Ale chyba wybrałam. Efekt zobaczymy na ścianie bo wzornik to jedno a ściana drugie. I właśnie żeby nie zabrać się od razu za malowanie, przestawianie mebli, zabrałam się za..... sprzątanie :) Michał uznał, że nie umiem odpoczywać, zamiast się cieszyć weekendem bez Bąbla, który rezydował z dziadkami na działce, to ja szaleję z porządkami, zapełniając kolejne worki śmieciami, z trudem powstrzymałam się z praniem firanek - zrobię to po malowaniu :) W przerwie porządkowego szaleństwa powstało ciasto czekoladowe z malinami.
Brownie z malinami
- 200g gorzkiej czekolady (2 tabliczki)
- 100g mlecznej czekolady (1 tabliczka)
- 3 jajka
- 225g masła
- pół łyżeczki esencji waniliowej
- 275g cukru
- 135g maki pszennej
- szczypta soli
- pojemnik malin
Jedną tabliczkę gorzkiej czekolady zetrzeć na tarce jarzynowej i wstawić do lodówki. Pozostałe tabliczki rozpuścić w rondelku z pokrojonym na kawałki masłem. Masę jedynie rozpuścić, nie doprowadzić do wrzenia. Całe jajka ubić z cukrem i esencją waniliową na puszystą masę i dodać rozpuszczoną czekoladę. Dokładnie, ale spokojnie wymieszać. Na koniec dodać mąkę i sól i ponownie delikatnie, ale dokładnie wymieszać. Do gotowej masy dodać maliny i przemieszać aby rozłożyły się równomiernie. Ciasto wylać do wyłożonej papierem do pieczenia foremki 20x30cm, posypać tartą czekoladą i piec w piekarniku nagrzanym do 160 stopni około 35-40 minut. Moje ciasto po wyjęciu miało idealną skorupkę na wierzchu, konsystencję zwartą, ale środek przyjemnie mazisty, taki jak w brownie powinien być. Kroić dopiero po ostygnięciu. Przechowywany w lodówce tężeje mocniej. W oryginalnym przepisie czas pieczenia wynosił 20 minut, jednak po tym czasie masa była jeszcze całkiem płynna, może to kwestia piekarnika. Ja zaczęłam od 20 minut i co 5 minut sprawdzałam czy już. Patyczek nadal pozostał wilgotny po 40 minutach, ale już nie mokry i ociekający czekoladą, a ciasto zachowało swoje cechy :)
Pychota!!! nie dość, że czekoladowa mazia w środku, to cudownie wilgotne maliny lekko kwaśne w gorzko-słodkiej czekoladzie! M.
OdpowiedzUsuńto widzę, że coś nas łączy ;) też czasem muszę mieć coś zaraz, teraz, natychmiast a ciacho najlepiej wyjadałabym jeszcze gorące. Pysznie wygląda...
OdpowiedzUsuńoj pyszności było :)
UsuńMoże Ole tak mają :)
To Ty jesteś jak mój Paweł, on też tak ma, że już, teraz natychmiast, albo wcale:) A ciasto... poezja, uwielbiam brownies a z malinami komponuje się doskonale!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
no na "wcale" to też się nie godzę :)najlepiej teraz natychmiast, już :))
UsuńMuszę zrobić brownie...;)
OdpowiedzUsuńUwieeelbiam!
Tez tak mam, ze pewne rzeczy musze zrobic teraz, zaraz, juz :) Mysle, ze to brownie jest jedna z tych rzeczy!
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie !!
OdpowiedzUsuńzapraszam do akcji :)
OdpowiedzUsuńhttp://zmiksowani.pl/akcje-kulinarne/w-malinowym-raju
zapraszam do akcji :)
OdpowiedzUsuńhttp://zmiksowani.pl/akcje-kulinarne/w-malinowym-raju
Jak to dobrze że nas, niecierpliwych, jest więcej :D
OdpowiedzUsuńA takie brownie to tym bardziej nie może czekać, trzeba je spożyć od razu, najlepiej gdy jest jeszcze ciepłe!
mnóstwo czekolady i świeże maliny. cudo!
OdpowiedzUsuń