Jestem w ferworze przygotowań do wyjazdu na urlop nad moje... nasze... ukochane polskie morze.
A że to wyjazd z dzieckiem, to wiadomo, rzeczy do zabrania mnóstwo. Jak to wszystko naszykowałam to okazało się, że Bąbel ma więcej rzeczy niż my oboje razem wzięci, nie licząc łóżeczka turystycznego i wózka rzecz jasna.
Każda mama wie, że ona może zmarznąć czy zmoknąć, dziecko nie, więc bierzemy bluzeczki, bluzki, bluzy, kurteczkę, sandałki, tenisówki, kalosze, spodenki, spodnie i długo by tak wymieniać. A że Bąbel jest w wieku piaskownica+Bąbel równa się baaaardzo brudny Bąbel to wiadomo, prania i zmian ubrań na dwa tygodnie potrzeba sporo. Mamy nadzięję, że wszystko się zmieści (sprzęt do piachu kupimy na miejscu, żeby wozić chociaż to tylko w jedną stronę)
Mimo tego staram się robić coś jeszcze.
Nastawiłam dzisiaj nalewkę miętową, która będzie gotowa po naszym powrocie - szczegóły też po powrocie.
I zainspirowana przez Cyryllkę a za nią Bee syrop z kwiatów dzikiego bzu (rodzice mi właśnie przywieźli, na działce na Podlasiu jeszcze kwitną, bo tam wszystko jest później)
A że to wyjazd z dzieckiem, to wiadomo, rzeczy do zabrania mnóstwo. Jak to wszystko naszykowałam to okazało się, że Bąbel ma więcej rzeczy niż my oboje razem wzięci, nie licząc łóżeczka turystycznego i wózka rzecz jasna.
Każda mama wie, że ona może zmarznąć czy zmoknąć, dziecko nie, więc bierzemy bluzeczki, bluzki, bluzy, kurteczkę, sandałki, tenisówki, kalosze, spodenki, spodnie i długo by tak wymieniać. A że Bąbel jest w wieku piaskownica+Bąbel równa się baaaardzo brudny Bąbel to wiadomo, prania i zmian ubrań na dwa tygodnie potrzeba sporo. Mamy nadzięję, że wszystko się zmieści (sprzęt do piachu kupimy na miejscu, żeby wozić chociaż to tylko w jedną stronę)
Mimo tego staram się robić coś jeszcze.
Nastawiłam dzisiaj nalewkę miętową, która będzie gotowa po naszym powrocie - szczegóły też po powrocie.
I zainspirowana przez Cyryllkę a za nią Bee syrop z kwiatów dzikiego bzu (rodzice mi właśnie przywieźli, na działce na Podlasiu jeszcze kwitną, bo tam wszystko jest później)
W mojej wersji:
- 10-15 baldachów kwiatków bzu
- 0,5 l wody
- 0,5 kg cukru
- sok z pół cytryny
Kwiatki odcięłam od zielonych łodyg nad miską. Zagotowałam wodę z cukrem i sokiem z cytryny. Wrzątkiem zalałam kwiatki i tak postały 2 dni bo więcej czasu nie było (powinny 2-4 dni) mieszając od czasu do czasu.
Przecedziłam przez filtr do kawy i zamknęłam w butelkach.
A teraz żegnam się na dwa tygodnie :)
Będę zaglądać, ale sporadycznie.
Życzcie mi pięknej pogody i mnóstwo słońca.
A żeby było mało atrakcji to Bąbel ma od wczoraj temperaturę, nic poza nią,
no ew wychodzące zęby, wiec mam dodatkowy stres.
Przecedziłam przez filtr do kawy i zamknęłam w butelkach.
A teraz żegnam się na dwa tygodnie :)
Będę zaglądać, ale sporadycznie.
Życzcie mi pięknej pogody i mnóstwo słońca.
A żeby było mało atrakcji to Bąbel ma od wczoraj temperaturę, nic poza nią,
no ew wychodzące zęby, wiec mam dodatkowy stres.