azja
(6)
Boże Narodzenie
(28)
ciasta i ciasteczka
(73)
desery
(34)
dodatki
(38)
drób
(108)
dynia
(2)
grill
(27)
grzyby
(11)
inne
(39)
jajka
(38)
kluski makarony
(60)
lody
(7)
mięso
(55)
muffiny
(13)
owoce morza
(14)
pasty
(16)
pieczywo
(27)
pierogi
(8)
piknik
(11)
pizza
(20)
placki i nalesniki
(26)
przekąski
(28)
przetwory
(35)
ryby
(54)
ryż
(2)
sałatki
(31)
strączkowe
(7)
sushi
(4)
śledzie
(11)
śniadanie
(43)
tarty
(14)
tort
(16)
tortille
(14)
tost
(7)
warsztaty
(1)
warzywa
(42)
wege
(19)
Wielkanoc
(34)
zapiekanki
(35)
zioła
(6)
zupy
(23)
środa, 28 kwietnia 2010
niedziela, 25 kwietnia 2010
leniwa niedziela
Wstaliśmy dzisiaj nieśpiesznie, nawet Bąbel pospał do 8:30 co zdarza mu się niezmiernie rzadko. Zjadł swoje przydziałowe mleczko i jeszcze chwilę podrzemał dając nam trochę czasu na leniwy rozruch niedzielny.
Jak przystało na niedzielę, śniadanko jajeczne - taka rodzinna tradycja. Tym razem padło na jajca na miękko. Ileż my razy próbowaliśmy je uzyskać... ileż prób było uzyskania odpowiedniej miękkościo-twardość. Całe życie mieliśmy do czynienia z kuchenką gazową, a tu w naszym domku elektryczna płyta ceramiczna.... i gotują się zupełnie inaczej. Bo to i inne garnki z grubszym dnem i ogólnie te spirale raz się włączają a raz wyłączają i o ile wszystko inne nie wymaga takiej precyzji to jajka tak. No ale metodą prób i błędów Mąż wypracował metodę :)
Koło moich truskawek zawisły też świeczniki. Zamarzył mi się romantyczny wystrój, może kiedyś uda się zjeść tam kolację, jak już Bąbel pójdzie spać. Dokupiłam też świece stojące w szkle w kolorach dobranych do świeczników (czerwona, żółta i pomarańczowa).
Po leniwym śniadanku pojechaliśmy do Łazienek. Ludków jak mrówków. Ledwo udało się zaparkować na Myśliwieckiej pod Trójką. Mały biegał, ganiał gołębie i zbierał kamyczki, za to w ogóle nie wykazywał zainteresowania pięknymi pawiami. No i okazał się być lodożercą :)
Oby więcej takich leniwych dni, gdzie nigdzie nie trzeba się śpieszyć, nikt nikogo nie pogania, wszyscy się do siebie uśmiechają.....
Jak przystało na niedzielę, śniadanko jajeczne - taka rodzinna tradycja. Tym razem padło na jajca na miękko. Ileż my razy próbowaliśmy je uzyskać... ileż prób było uzyskania odpowiedniej miękkościo-twardość. Całe życie mieliśmy do czynienia z kuchenką gazową, a tu w naszym domku elektryczna płyta ceramiczna.... i gotują się zupełnie inaczej. Bo to i inne garnki z grubszym dnem i ogólnie te spirale raz się włączają a raz wyłączają i o ile wszystko inne nie wymaga takiej precyzji to jajka tak. No ale metodą prób i błędów Mąż wypracował metodę :)
Koło moich truskawek zawisły też świeczniki. Zamarzył mi się romantyczny wystrój, może kiedyś uda się zjeść tam kolację, jak już Bąbel pójdzie spać. Dokupiłam też świece stojące w szkle w kolorach dobranych do świeczników (czerwona, żółta i pomarańczowa).
Po leniwym śniadanku pojechaliśmy do Łazienek. Ludków jak mrówków. Ledwo udało się zaparkować na Myśliwieckiej pod Trójką. Mały biegał, ganiał gołębie i zbierał kamyczki, za to w ogóle nie wykazywał zainteresowania pięknymi pawiami. No i okazał się być lodożercą :)
Oby więcej takich leniwych dni, gdzie nigdzie nie trzeba się śpieszyć, nikt nikogo nie pogania, wszyscy się do siebie uśmiechają.....
Etykiety:
jajka
sobota, 24 kwietnia 2010
ogródka ziołowego ciąg dalszy oraz poziomki i truskawki
Do moich pięciu doniczek dołączyły jeszcze dwie kolejne: tymianek cytrynowy i oregano.
Czeka mnie, może dzisiaj, ale najpewniej jutro sadzenie w wiszące donice pnących poziomek i truskawek, sadzonki od kilku dni nabierają sił i zmagają się z przeciwnościami losu - pogoda nie rozpieszcza, co noc muszę całą menażerię do domu chować, bo ciągle przymrozki - a zaznaczę, że na Syberii nie mieszkam, li tylko na obrzeżach stolicy.
I jeszcze mam nadzieję, we wtorek, kurier przyniesie mi piękne owocujące drzewka... mandarynkę i cytrynę.
Pomidorki koktajlowe kiełkują,
I jeszcze mam nadzieję, we wtorek, kurier przyniesie mi piękne owocujące drzewka... mandarynkę i cytrynę.
Pomidorki koktajlowe kiełkują,
kiedy już je posadzę w doniczkach to wtedy powiedzmy, że nasadzenia balkonowe dobiegną końca :)
No i poziomki i truskawki doczekały się dzisiaj posadzenia. Chociaż znowu zapowiadają zimną noc ale już nic nie poradzę, doniczki zawisły, koniec, nie ma jak do domu ich wziąć.
Na pierwszym planie truskawki, w głębi poziomki.
Truskaweczki
Poziomeczki
No i poziomki i truskawki doczekały się dzisiaj posadzenia. Chociaż znowu zapowiadają zimną noc ale już nic nie poradzę, doniczki zawisły, koniec, nie ma jak do domu ich wziąć.
Na pierwszym planie truskawki, w głębi poziomki.
Truskaweczki
Poziomeczki
Etykiety:
zioła
czwartek, 22 kwietnia 2010
rybka
Naszło mnie na rybkę.
Padło na dorsza, ale że taki zwykły wydał mi się nudy, znalazłam inny przepis na panierkę.
I tak oto powstały paluszki dorszowe w panierce z kuskusa (kuskus zalany bulionem warzywnym+sól i pieprz+skórka i sok z pół cytryny+natka).
Padło na dorsza, ale że taki zwykły wydał mi się nudy, znalazłam inny przepis na panierkę.
I tak oto powstały paluszki dorszowe w panierce z kuskusa (kuskus zalany bulionem warzywnym+sól i pieprz+skórka i sok z pół cytryny+natka).
Należy smażyć krótko do lekkiego przyrumienienia, bo mocniej zrumieniony kuskus twardnieje i robią się chrupeczki :)
Rybka delikatna i soczysta, ze zdecydowanym posmakiem cytryny.
Rybka delikatna i soczysta, ze zdecydowanym posmakiem cytryny.
Pycha!!!
Etykiety:
ryby
wtorek, 20 kwietnia 2010
sobota, 17 kwietnia 2010
"ogródek" ziołowy
Zamarzyły mi się własne świeże zioła.
Czasem marzenia się spełniają.
Mam swoje kilka doniczek na balkonie.
Lawenda, tymianek (duuużo bo duuuużo zużywamy), curry i rozmaryn.
Czasem marzenia się spełniają.
Mam swoje kilka doniczek na balkonie.
Lawenda, tymianek (duuużo bo duuuużo zużywamy), curry i rozmaryn.
Etykiety:
zioła
czwartek, 15 kwietnia 2010
Waniliowo
Zainspirowana przez Hafiję jakiś czas temu "nastawiłam" ekstrakt waniliowy
i z rozpędu od razu cukier waniliowy prawdziwy zrobiłam.
Kto by pomyślał, ze tyle radości dają takie małe rzeczy,
że poczuję się prawie spełniona buszując po kuchni,
wymyślając coraz to nowe kombinacje smaków, że odkryję pasję tortową....
Nikt by nie pomyślał, a już na pewno nie moja Mama :)
i z rozpędu od razu cukier waniliowy prawdziwy zrobiłam.
Kto by pomyślał, ze tyle radości dają takie małe rzeczy,
że poczuję się prawie spełniona buszując po kuchni,
wymyślając coraz to nowe kombinacje smaków, że odkryję pasję tortową....
Nikt by nie pomyślał, a już na pewno nie moja Mama :)
Nigdy nie miałam dwóch lewych rąk do gotowania, wręcz przeciwnie, ale żebym pałała wielką ochotą to nie powiem.
Zawsze lubiłam eksperymentować, jedzonka imprezowe to był mój żywioł. Ale takie codzienne gotowanie mnie nie kręciło.
Wiadomo wiele się zmieniło po wyprowadzce z domu, założeniu rodziny, ale w sumie dopiero teraz (kiedy Bąbel już podrośnięty i tez może próbować różności - fajnie się patrzy na jego różne reakcje na dziwne nieznane smaki), zaczęło mi to sprawiać prawdziwą frajdę.
Buszuję, szukam, niucham i szperam w różniastych przepisach, wybieram z nich po trochu, łączę i dzielę.... raz wychodzi a raz nie ale i tak mnie cieszy....
Zawsze lubiłam eksperymentować, jedzonka imprezowe to był mój żywioł. Ale takie codzienne gotowanie mnie nie kręciło.
Wiadomo wiele się zmieniło po wyprowadzce z domu, założeniu rodziny, ale w sumie dopiero teraz (kiedy Bąbel już podrośnięty i tez może próbować różności - fajnie się patrzy na jego różne reakcje na dziwne nieznane smaki), zaczęło mi to sprawiać prawdziwą frajdę.
Buszuję, szukam, niucham i szperam w różniastych przepisach, wybieram z nich po trochu, łączę i dzielę.... raz wychodzi a raz nie ale i tak mnie cieszy....
Etykiety:
dodatki
Gulaszowo
Dzisiaj na tapecie jedzonko mało wiosenne, ale za to jakie pyszne.
Gulasz "węgierski" lekko zmodyfikowany.
Gulasz "węgierski" lekko zmodyfikowany.
Składniki:
- mięsko - w moim przypadku filet z indyka
- papryka różnokolorowa
- marchewka
- duża cebula
- 3 ząbki czosnku
- puszka fasolki czerwonej
- sól, pieprz
- papryka słodka
- papryka ostra
- listek laurowy
- czubrica zielona (lub kminek)
- szklanka czerwonego wina
- olej - ok 2 łyżki
- koncentrat pomidorowy
- woda
Wykonanie:
Mięsko obsmażamy na dużym ogniu, przekładamy do rondla. Na tym samym oleju podsmażamy cebulkę i czosnek, dodajemy koncentrat oraz słodką i ostrą paprykę do smaku - zasmażamy. Zalewamy wodą, ok 300ml, zagotowujemy i przelewamy do rondla. Wrzucamy pokrojoną marchewkę, listek laurowy, wlewamy szklankę wina i doprawiamy do smaku. Dusimy na wolnym ogniu ok 1,5h, pod koniec - ok 20 minut przed końcem - wrzucamy fasolkę i pokrojoną paprykę.
Mięsko obsmażamy na dużym ogniu, przekładamy do rondla. Na tym samym oleju podsmażamy cebulkę i czosnek, dodajemy koncentrat oraz słodką i ostrą paprykę do smaku - zasmażamy. Zalewamy wodą, ok 300ml, zagotowujemy i przelewamy do rondla. Wrzucamy pokrojoną marchewkę, listek laurowy, wlewamy szklankę wina i doprawiamy do smaku. Dusimy na wolnym ogniu ok 1,5h, pod koniec - ok 20 minut przed końcem - wrzucamy fasolkę i pokrojoną paprykę.
Pycha !!
Etykiety:
mięso
środa, 14 kwietnia 2010
wtorek, 13 kwietnia 2010
miarka
Nigdzie nie mogłam znaleźć miarki wzrostu, takiej która podobałaby mi się "ze wszystkich stron".
Albo były tandetne, albo przeładowane.... jak już ładna to dla dziewczynki raczej, albo w jakieś potwory. Zależało mi też żeby nie była całkiem szablonowa np z Kubusiem Puchatkiem - choć Bąbel go lubi :)
No i postanowiłam, że zrobię ją sama. Postanowiłam już ze 2 miesiące temu..... dechę kupiłam 2 tygodnie temu i sobie stała. Podobała mi się, dopóki nie okazało się, że zwichrowana jest - czyli nie płaska.... ale co tam, odcięłam najbardziej pokręcony fragment a reszta została wykorzystana, zawisła na drzwiach szafy Bąbla i wygląda tak....
Albo były tandetne, albo przeładowane.... jak już ładna to dla dziewczynki raczej, albo w jakieś potwory. Zależało mi też żeby nie była całkiem szablonowa np z Kubusiem Puchatkiem - choć Bąbel go lubi :)
No i postanowiłam, że zrobię ją sama. Postanowiłam już ze 2 miesiące temu..... dechę kupiłam 2 tygodnie temu i sobie stała. Podobała mi się, dopóki nie okazało się, że zwichrowana jest - czyli nie płaska.... ale co tam, odcięłam najbardziej pokręcony fragment a reszta została wykorzystana, zawisła na drzwiach szafy Bąbla i wygląda tak....
Etykiety:
inne
sobota, 10 kwietnia 2010
niedziela, 4 kwietnia 2010
święta święta i po świętach
Zawsze tyle przygotowań, gotowania, pieczenia a potem chwila i już po.
Nie powiem uwielbiam te kuchenna krzątaninę, te zapachy, smaki ... mmmm...
A jedliśmy to co poniżej
Stół w całości - tonacja biało - zielona :)
a na nim m.in śledziki na 3 sposoby, wędliny domowego wyrobu, sałatka jarzynowa i marynaty jako dodatki
Jajka z pastą łososiową i łososiem wędzonym, oraz jajka z pastami:
1. z curry i musztardą dijon,
2. z ćwikły i przypraw,
3. ziołową,
4. pomirodowo-paprykową
oraz sosy: z awokado, z suszonych pomidorów i rewelacyjny z chrzanu i jabłka, oraz tatarski, wiosenny i chrzanowo-śmietanowy
tymbaliki
oraz kiełbaska pieczona tradycyjna oraz ta - zapiekana w żurawinie :) no i żurek oczywiście :)
Wszystko pysznościowe a ciasta..... eh.... mniam :)
jeszcze raz Wesołych Świąt i uwaga jutro na wodę ;)
ps. Fuerto :)
Pasty do jajek są na bazie serka śmietankowego. I tak, do serka w moim przypadku arla buko - sprawdził się bo bardzo "sztywny" - dodajemy:
1. ćwikłę i odrobinę chrzanu jeśli chcemy przyostrzyć,
2. sporo curry i łyżkę musztardy ostrej dijon,
3. posiekane zioła (natka, szczypiorek, kolendra, koperek) i troszkę pieprzu,
4. trochę koncentratu pomidorowego, papryka słodka w proszku, pieprz cayenne, i suszone pomidory posiekane,
5. z pastą łososiową, to są 2 opcje :) jedna to gotowa pasta w tubce i kawałki łososia i druga majonez, serek, sporo łososia - zblendować, popierzyć i popapryczyć troszkę i przyozdobić.
Natomiast sosy to:
1. chrzanowy, to chrzan śmietankowy i troszkę śmietany na złagodzenie,
2. z suszonych pomidorów, to pół szklanki majonezu, pół szklanki śmietany, suszone pomidory, 2 ząbki czosnku, kolendra, i pieprz cayenne - wszystko zblendowane,
3. z awokado, to awokado, sok z pół cytryny, orzechy włoskie, 2 łyżki majonezu i łyżka śmietany - zblendowane,
4. z chrzanu i jabłek to cudo! chrzan, mus jabłkowy i troszkę śmietany i ciut pieprzu :)
piątek, 2 kwietnia 2010
poza wielkanocnie
Poza wszystkim co na Wielkanoc pichciłam, zrobiłam jeszcze tort imieninowy dla Męża. Imieniny ma co prawda tydzień po świętach, tydzień po tygodniu obżarstwo to byłaby przesada więc połączyliśmy :)
Tort klasyczny, biszkopt przekładany kremem, tym razem truskawkowym.
I prezentuje się tak
Tort klasyczny, biszkopt przekładany kremem, tym razem truskawkowym.
I prezentuje się tak
Wszystkim odwiedzającym życzę, spokojnych i rodzinnych Świąt w miłej atmosferze, pogody ducha i spełnienia marzeń.
Etykiety:
tort
czwartek, 1 kwietnia 2010
mini mazurek cygański
Dzisiaj z rana w ferworze przygotowań świątecznych wyprodukowałam takie oto mini mazurki cygańskie.
Ingrediencje:
- suszone owoce i orzechy (łącznie 25 dag)
- 2 jajka
- 1 cytryna
- 110g cukru
- 150g mąki
- andruty
- lukier do dekoracji
Jak robimy:
Owoce kroimy i posypujemy łyżką mąki. ocieramy z cytryny skórkę i wyciskamy sok. Miksujemy żółtka z cukrem i oddzielnie ubijamy pianę z białek. Do żółtek dodajemy sok i skórkę z cytryny, cały czas miksując, następnie mąkę i na koniec mieszamy z bakaliami i pianą. Andruty kroimy na kwadraty lub kupujemy gotowce małe :) Masę wykładamy na andruty i pieczemy na blaszce wyłożonej papierem przez 10 minut w temperaturze 220 stopni. Wystudzone można udekorować lukrem i np żurawinami na wierzchu, u mnie bez lukru.
Subskrybuj:
Posty (Atom)