Ostatnio było rodzinne zapotrzebowanie na sajgonki. Ile bym ich nie zrobiła to zawsze będzie za mało, zawsze za szybko się skończą i w ogóle dzielić się trzeba, a najchętniej każdy by wszystkie zagarnął dla siebie. Ponieważ nie było pod ręką ani fajnego mięska ani krewetek sajgonki były jarskie. Śmiem myśleć, że gdybym tego nie zakomunikowała, nikt by się nie zorientował :) Wyszły pyszne a moje eksperymenty z mizuną uważam że bardzo udane.
- 12-14 arkuszy papieru ryżowego
- 5 dag makaronu ryżowego
- kilka grzybków mun (namoczonych i posiekanych w cieniutkie paseczki)
- 2 posiekane dymki
- 2 nieduże marchewki posiekane w julienne
- garść kiełków fasoli (zblanszowanych i osuszonych) lub innych kiełków
- 1 por pokrojony w julienne
- garść mizuny pokrojonej na mniejsze odcinki
- 1 roztrzepane jajko
- 2 łyżki sosu rybnego
Wszystkie składniki nadzienia mieszamy i doprawiamy. Kiedy nadzienie
jest gotowe przygotowujemy mocno ciepłą wodę do moczenia papieru
ryżowego (najlepiej aby wodę wlać do miski lub garnka o takiej średnicy
aby łatwo było moczyć arkusze papieru). Moczymy arkusz papieru przez
chwilkę, miękki kładziemy na desce do krojenia, nakładamy łyżkę farszu
bliżej siebie. Boki papieru zakładamy do środka, ciasno, tuż przy
nadzieniu. Dolną część papieru zakładamy na już złożone boczne
skrzydełka i nadzienie, następnie zacząć ciasno zwijać uważając aby nie
rozerwać papieru ryżowego. I tak postępujemy aż do wyczerpania
składników. Sajgonki smażymy na głębokim oleju do
złocistego koloru, powinny stać się chrupiące.