Wszelkimi siłami usiłuję przywołać wiosnę. Zima już mi tak bardzo doskwiera. Wyjść się za bardzo nie da bo wózek grzęźnie w brei i zaspach, Małego na nogach jeszcze nie da rady prowadzić, bo co chwilę siada a chodniki... wiadomo.... bleh. . Na zakrętach pługi usypały śniegowe kopce na 3 metry wysokie. Jak przyjdzie ocieplenie to utoniemy. Wszystko się rozpuści i zamiast placu zabaw ze zjeżdżalnią, piaskownicą i tartanem będziemy mieli jezioro. Dziecko kaloszki na wiosnę ma, ale zdaje się, że i ja powinnam nabyć je drogą kupna, może najlepiej od razu takie rybackie do pasa....
No ale usiłuję przywołać wiosnę przynajmniej na parapecie. Posiałam ziółka (tymianek, melisę, rozmaryn i szczypiorek), posadziłam kwiatek i chociaż w kuchni jakoś weselej niż za oknem.
prześlicznie fioletowe te kwiatki, na ziółka trzeba jeszcze poczekać.... ale one szybko rosną i dopiero będzie WIOSNA !!!
OdpowiedzUsuńTe cudowne kwiatuszki może zawstydziły Wiosnę i szybciej do nas przyjdzie, bo chyba dość już mamy Pani Zimy...a tak na marginesie to kalosze chyba i ja zakupię :)
OdpowiedzUsuń