Te łyżki na skraju zdjęcia należały jeszcze do mojego dziadka. Tata mamy był synem cukiernika. Miał niebywały talent kulinarny, nie tylko do słodyczy. Niestety tylko z opowiadań wiem, jakie robił genialne makowce, ryby na święta, pasztety, mięsa, przetwory... Zostało trochę wspomnień mojej mamy, łyżki którymi mieszał w garnkach i gliniany dzban w którym dziadek peklował mięso, a ja trzymam jego łyżki.
Mimo upału wybraliśmy się dzisiaj rodzinnie na targ. Po urlopie mieliśmy w domu pustki, trzeba było uzupełnić zapasy ;). Nakupiliśmy moreli, malin, jagód, wiśni, bakłażanów i cukinii i wiele innych pomniejszych ;)
Mimo upału wybraliśmy się dzisiaj rodzinnie na targ. Po urlopie mieliśmy w domu pustki, trzeba było uzupełnić zapasy ;). Nakupiliśmy moreli, malin, jagód, wiśni, bakłażanów i cukinii i wiele innych pomniejszych ;)
Z wiśni jutro będzie kompot do obiadu, z moreli dzisiaj powstał dżem (z pomarańczą), a jutro będzie crumble, część jagód zamroziłam a reszta będzie jutro z bitą śmietaną na deser, maliny zamrożone, żeby zimą mieć kawałek lata :)
Uwielbiam bakłażany i cukinie w każdej postaci... z grilla, pieczone, faszerowane, jako zapiekanki, jako roladki z niespodziankowymi nadzieniami, mogłabym jeść je na okrągło. Dobrze, że teraz są dostępne przez cały rok, chociaż niekiedy powalają cenami...
Gdybym miała chociaż kawałeczek ogródka, na pewno by je hodowała, niestety na balkonie się nie da (już i tak mój tata mówi, że niedługo to balkon będę mogła jedynie otworzyć bo mi cały zarośnie, pomidorami, poziomkami, truskawkami i ziołami - na szczęście straty nie są tak ogromne jakich się spodziewałam po urlopie)
Jeszcze przed wyjazdem nastawiłam nalewkę z mięty.
Dzisiaj w końcu znalazłam chwilkę żeby ją dokończyć.
Proces przebiegał następująco.
Wzięłam:
- 0,25l spirytusu
- 0,5l wódki
- duuuuużo świeżej mięty
- 0,5l wody
- 750g cukru
Wyjeżdżając wsadziłam do dużego słoja miętę i zalałam alkoholem.
Stało tak sobie 14 dni (powinno 10), dzięki temu alkohol zyskał kolor prawie czarny.
Odcedziłam alkohol na sitku z filtrem do kawy.
Cukier wsypałam do wody i rozpuściłam - nie wolno zagotować i odstawiłam do ostygnięcia.
Potem trzeba wszystko wymieszać i rozlać do butelek.
Pijemy z cytryną i listkiem mięty mocno schłodzone.
Dżem z moreli i pomarańczyStało tak sobie 14 dni (powinno 10), dzięki temu alkohol zyskał kolor prawie czarny.
Odcedziłam alkohol na sitku z filtrem do kawy.
Cukier wsypałam do wody i rozpuściłam - nie wolno zagotować i odstawiłam do ostygnięcia.
Potem trzeba wszystko wymieszać i rozlać do butelek.
Pijemy z cytryną i listkiem mięty mocno schłodzone.
- 1 kg moreli
- sok z 3-4 pomarańczy
- cukier (w proporcji zależnej od smaku lub środka żelującego) u mnie 330g
- dżemix/żelfix czy co tam jeszcze jest 3:1
Morele obgotowujemy i szybko wrzucamy do zimnej wody, zdejmujemy skórkę i wyrzucamy pestki (postępujemy jak przy sparzaniu pomidorów). Kroimy na małe kawałki. Cukier mieszamy z dżemixem w rondlu, wrzucamy owoce i wlewamy sok wyciśnięty z pomarańczy.
Całość doprowadzamy do wrzenia, gotujemy 5-10 minut i wkładamy do słoiczków,
zakręcamy i stawiamy do góry dnem do ostygnięcia
Pycha
Całość doprowadzamy do wrzenia, gotujemy 5-10 minut i wkładamy do słoiczków,
zakręcamy i stawiamy do góry dnem do ostygnięcia
Pycha
ach te wspomnienia....trochę mnie te łyżki wzruszyły - tylko małe sprostowanie, akurat w tym kamiennym garnku przechowywało się borówki z gruszkami, do peklowania mięsa był znacznie wiekszy gar... cieszę się, że jeden słoiczek morelowego słoneczka jest dla mnie. Naleweczka "peppermint" na pewno będzie pyszna!!!! Gratuluję córciu samozaparcia w ten upał - M.
OdpowiedzUsuń